Kartonowo

Action
Oboje z Michałem pracujemy w firmie action. Nie jest to firma komputerowa a właściciel sieci sklepów z wszystkim i niczym. Od zabawek, chemii gospodarczej i kosmetycznej, przez sprzęty gospodarstwa domowego, ozdoby, ubrania po części samochodowe i jedzenie. Jakość towaru bywa różna...od mega dobrych i wytrzymałych po straszne buble rozlatujące się przed otwarciem. Podaję link do ofert, można śledzić i jak ktoś coś by chciał mogę kupić. http://www.action.nl/ (ofertki są na dole oraz pod Weekaanbiedingen  i 100 Nieuwste Artikelen)


My pracujemy na magazynie głównym czyli miejscu skąd na wszystkie 400 sklepów jest rozwożony towar.
Moje zadanie polega na zbieraniu i składaniu kartonów. Taaaaa na początku też myślałam, ale super! Tylko składanie kartonów. Po trzech dniach chciałam odpiłować sobie dłonie, po czterech chciałam uciekać jak najdalej, po tygodniu już tylko płakałam. Teraz już przyjmuję to z chłodną obojętnością, człowiek się szybko przyzwyczaja. No więc jeżdżę sobie wózeczkiem widłowym, z kontenerkami i rozcinam ok 2 tysięcy
Takim wozem poruszam się w pracy
kartonów dziennie. Tak +/- bo czasem mniej czasem więcej. Jak nie ma kartonów zbieramy też worki z folią i śmieci. Każdy ma przydzielonych ok 8 padów które oczyszcza z pustych już pudełek. I tak w kółko 6 dni w tygodniu po 8 ( lub więcej) godzin. Nudne, monotonne i męczące. Nic ciekawego.
Ogólnie staje się powoli specjalistą od kartonów, wiem skąd jakie przychodzą, które są najlepsze albo które najlepiej się składa. Ostatnio miałam w jednym domku taką kupę ok 40 kartonów na raz, i podjeżdża jeden taki order-pick (kolesie co zbierają zamówienie- czyli wyciągają rzeczy z tych kartonów) i pyta mnie co ja będę robić z taką masą kartonów. Stwierdziłam, że budować pułapkę na Hankę Mostowiak. Koleś śmiał się jeszcze 3 pady dalej.

Oczywiście nie byłabym sobą gdybym czegoś nie nabroiła. Pierwszego tygodnia wjechałam pod prąd i przejechał dwóch murzynów, tydzień później na koncie miałam jeszcze turka walniętego kartonem, jakiegoś azjatę i kilku białych uszkodzonych podczas mojej pracy. Kilku do tej pory ucieka jak mnie widzi i woli poczekać aż sobie pojadę gdzie indziej.
Co mnie najbardziej stresuje....parkowanie tyłem (nigdy nie umiem dobrze trafić) i hamowanie ( nie potrafię hamować na czas). Wybitnie jednak stresują mnie PGSy, czyli zamknięta część gdzie znajdują się materiały  łatwopalne. I niby nic się nie dzieje, ale jak by wybuchł pożar całe pomieszczenie szczelnie się zamyka i zalewa je piana gaśnicza po sufit. W ciągu kilku sekund. I jakoś się boję, że jak tam będę to coś się stanie i nie dam rady wyjść i zaleje mnie piana :O
Kawałek magazynu. To od strzałki to właśnie pady.
A na tych rusztowaniach znajdują się palety z towarem.
Na samym dole w tzw. domkach są właśnie, te które zbierają orderzy
i oczywiście puste kartony. Cały tan magazyn jest wielkości Wawoka.



Są też plusy. Największym chyba jest wypłata. Naprawdę tęsknię za swoją pracą w bibliotece, ale niestety za coś trzeba żyć.  Kolejnym plusem są darmowe obiady w pracy, które czasem są lepsze czasem gorsze ale generalnie zjadliwe. Plusem także jest to, że ma się czas na myślenie. Można przemyśleć całe życie i zaplanować obiady na następnych pięć niedziel.
Co robi Misio w pracy? Sama dokładnie nie wiem. Wiem, że nadzoruje ekipę która rozładowuje  kontenery z tirów, sam rozładowuje, nakleja jakieś naklejki i podpisuje papiery. Jego praca jest dla mnie skomplikowana niż moja.
Na koniec tylko powiem, że po 1,5 miesiąca zdecydowanie cieszę się, że pracuje na tym stanowisku. Inne może mniej męczące, ale tu przy najmniej nikt Ci głowy nie zawraca. Robisz swoje i nie przejmujesz się niczym. Na spokojnie.

0 komentarze:

Prześlij komentarz